„Najpierw rzeczy najważniejsze”.

Niektórzy z nas zainkasowali od życia potężne ciosy, nim zrozumieli tę prawdę: praca taka, czy inna, żona czy rodzina – to wszystko nie ma wpływu na nasze picie. My po prostu nie przestajemy pić tak długo, dopóki polegamy bardziej na pomocy i opiece innych niż na Bogu…

„Codzienne Refleksje”, str.322

Muszę pamiętać, ufać i wykazywać aktywność – żeby nie pić. Bywało, że zrzucałem odpowiedzialność za siebie na innych ludzi ( gdybym miał lepszych rodziców, dobrego szefa, pracę, którą lubię i w której się realizuję. Gdybym miał grono przyjaciół, nie byłbym otoczony fałszywymi ludźmi, którzy tylko czyhają, aż powinie mi się noga. Gdybym nie był taki samotny, gdybym miał kogoś , kto mnie kocha, było by łatwiej). I tak czekałem, aż ktoś lub coś zmieni moje życie, sprawi, że „od jutra będzie lepiej”. Jakoś nigdy wcześniej nie pomyślałem, że odpowiedzialność za siebie spoczywa na mnie, nie na innych. Że to ja muszę coś z tym zrobić. Czy umiałem zaufać Bogu, czy w ogóle chciałem zaufać? Czy w swoich działaniach „naprawczych” byłem pasywny? Czy może po staremu kręciłem się w miejscach, z których droga zawsze prowadziła do knajpy, albo do sklepu monopolowego? Czy całymi godzinami „siedziałem na czacie” w poszukiwaniu niezdrowej podniety, tracąc panowanie nad resztkami swojego umysłu, za każdym razem kończąc zupełnie bez stanu świadomości, bo tak na trzeźwo to się nie da.

Codziennie podejmuję decyzję, w jaki sposób przeżyję dzisiejszy dzień. Co dzisiaj uczynię dla swojego zdrowienia? Czym się zajmę? Wybiorę destrukcję czy się umocnię? Mówiąc wprost: pójdę na miting, zadzwonię do swojego sponsora lub innego alkoholika? Przeczytam dobrą książkę, pomodlę się, pójdę na spacer, odrzucę ze swoich myśli urazę, którą dzisiaj do kogoś złapałem? Wiele mogę zrobić sam dla siebie, bez oczekiwania, że drugi człowiek uczyni to za mnie.

Wystarczą te słowa: pamiętam kim jestem, ufam Bogu i działam.

Dobrego weekendu!

Gregory.