Piotrek podesłał nam tekst z książki, gdzie wg niego najlepiej wytłumaczone jest rozumienie Anonimowości.
Fragment książki „Doktor Bob i dobrzy weterani” strona 281-282.
„A jeśli chodzi o anonimowość, to my sami znaliśmy się nawzajem. To było nie tylko AA, ale i nasze życie towarzyskie. Wydawało się, że spędzamy razem całe życie. Przyjmowaliśmy ludzi pod swój dach, żeby wyparował im z głowy alkohol. Grupa w Cleveland znała nazwiska, adresy i telefony wszystkich uczestników. W gruncie rzeczy, pamiętam, jak Doktor Bob powiedział :< Gdybym przedstawił się jako Doktor Bob S., to ludziom potrzebującym pomocy doprawdy trudno byłoby się ze mną skontaktować>”.
„On [Doktor Bob] uważał, że Tradycję anonimowości można złamać na dwa sposoby:
Po pierwsze, przez podanie swojego nazwiska na poziomie publicznym w kontakcie z prasą lub radiem; po drugie przez bycie aż tak anonimowym, że jest się niedostępnym dla innych alkoholików”. 9)
W artykule do lutowego numeru „Grapevine” z 1969 roku D.S. z San Mateo, w stanie Kalifornia, napisał, że Doktor Bob następująco skomentował Tradycję Jedenastą*):
„Ponieważ nasza Tradycja dotycząca anonimowości wyraźnie wytycza poziom graniczny, dla każdego, kto zna angielski, musi być oczywiste, że zachowywanie anonimowości na jakimkolwiek innym poziomie jest pogwałceniem tej Tradycji.
Uczestnik AA, który ukrywa swoją tożsamość przed innym uczestnikiem Wspólnoty, podając jedynie swoje imię, łamie tę Tradycję tak samo, jak ten uczestnik Wspólnoty, który pozwala, aby jego nazwisko ukazało się w prasie w powiązaniu ze sprawami odnoszącymi się do AA.
Ten pierwszy zachowuje swoją anonimowość powyżej poziomu prasy, radia, filmu; ten drugi zachowuje swoją anonimowość poniżej poziomu prasy, radia i filmu – podczas gdy Tradycja ta postuluje, abyśmy zachowywali anonimowość na poziomie kontaktów z prasą, radiem i filmem”. 10)
Ernie G. z Toledo – komentują wzrost anonimowości pośród dzisiejszych uczestników AA w porównaniu ze starymi czasy- wspominał: „ Pewnego wieczoru byłem w Jackson [ w stanie Michigan]; wszyscy podchodzili do mnie i mówili: <Jestem Joe>; <Jestem Pete> itede. Potem któryś z nich zwrócił się do mnie: <Bezpiecznego powrotu do domu! Jeśli będziesz miał jakieś kłopoty, daj mi znać>. Kiedy wracaliśmy, powiedziałem do kolegi, który mi towarzyszył: < A co, gdybyśmy naprawdę mieli jakieś problemy ? Niby jak skontaktowalibyśmy się z kimś z AA? Przecież nie poznaliśmy tam niczyjego nazwiska>. Teraz tak się cholernie zapędzają z tą anonimowością, że pusty śmiech mnie ogarnia”