TRADYCJA 3
Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia.
Po Trzecie: Nasza wspólnota powinna obejmować wszystkich, którzy cierpią z powodu alkoholizmu. Toteż nie mamy prawa odrzucić nikogo, kto pragnie zdrowieć.
Przynależność do AA nigdy nie powinna być uzależniona od posłuszeństwa czy pieniędzy. Nawet dwóch czy trzech alkoholików spotykających się w celu utrzymania trzeźwości może określić się jako grupa AA, pod warunkiem, że jako grupa nie mają żadnych innych celów ani powiązań.
Tradycja ta jest pozornie prosta, ale należy ją dobrze zrozumieć, bo wypływa z niej wiele wskazówek jak funkcjonować zarówno na płaszczyźnie Wspólnoty, jak i w życiu prywatnym.
Członkiem Wspólnoty może być każdy, kto będzie tego chciał i będzie miał
pragnienie zaprzestania picia. Bill napisał, że „jesteś członkiem Wspólnoty AA, gdy Ty tak mówisz.
To niesie konsekwencje w naszym postępowaniu wewnątrz Wspólnoty AA. Po pierwsze nikt nie ma prawa kogokolwiek przyjmować do Wspólnoty, lub z niej wyrzucać. Nikt nie ma do tego prawa, bo to każdy sam decyduje, czy chce być członkiem Wspólnoty AA. U nas nie ma zapisów, składek, systemu kar. Jest to Wspólnota dobrowolna i otwarta dla każdego, kto chce w nim być, jeżeli uzna się za alkoholika.
Po drugie nie powinno się nikogo wypraszać z jakiegokolwiek mityngu, nawet jeżeli osoba jest pod wpływem alkoholu. Wyproszenie może się skończyć nawet śmiercią osoby pod wpływem alkoholu. Znam taki przypadek, kiedy wyproszono osobę będącą pod wpływem alkoholu z mityngu, a potem znaleziono ją nieżywą w pobliskiej bramie. Warunkiem jest, aby osoba będąca pod wpływem alkoholu zachowywała się spokojnie i nie zabierała głosu na mityngu.
Po trzecie nie powinno się organizować mityngów ukierunkowanych, czyli takich na których spotykają się osoby, które są kimś, kim nie wszyscy mogą być. Takie mityngi, to np. mityngi kobiece, dla aktorów, dla lekarzy, dla policjantów i tym podobne. Jeżeli już organizuje się takie mityngi, to nie powinno się wypraszać z nich osób, które nie spełniają warunku przynależności.
Jeżeli grupa nazywa się grupą AA, to wyproszenie kogokolwiek z mityngu nie powinno mieć miejsca.
Po czwarte na mityngach zamkniętych nie mogą być osoby, które nie są alkoholikami, bo one nie mają chcęci zaprzestania picia. Dlatego więc są osobne mityngi dla narkomanów, hazardzistów, seksoholików, żarłoków, itd. Natomiast, jeżeli ktoś ma krzyżowe uzależnienia, tzn. jest alkoholikiem i dodatkowo ma inne uzależnienia, to oczywiście na mityngu zamkniętym AA może być.
Po piąte myślę, że skoro ustalono tak niski próg dla stworzenia mi możliwości należenia do Wspólnoty, to ja nie mam prawa oceniać zachowania innych, którzy znaleźli schronienie w AA. Dostałem azyl, więc nie mam prawa wybrzydzać. Tolerancja we Wspólnocie, ma działać w obu kierunkach, a nie tylko w moim.
Od początku uważałem, że przynależność do jakiejkolwiek wspólnoty tylko po to, aby należeć – nie ma sensu. I myślę, że również i we Wspólnocie AA i w Rodzinie i w zakładzie pracy po to, aby dostawać, trzeba coś dawać, bo to służy zarówno innym(Wspólnota, Rodzina, zakład pracy), jak i mnie. Nie trafiają więc do mnie stwierdzenia, które – niestety – słyszę dość często na mityngach: „daj czas czasowi” i „nic nie muszę”.
Nie wyobrażam sobie, aby być „darmozjadem” w Rodzinie i tylko wymagać od innych i brać od Najbliższych, nic nie dając w zamian. Tego nie robiłem nawet w szczytowej formie mojego pijaństwa. Tym bardziej teraz staram się być jak najbardziej pomocny – i cieszy mnie to, jak moja pomoc jest przyjmowana, a ja w zamian nic nie oczekując, dostaję. Podobnie jest Wspólnocie.
Ja tak pojmuję Tradycję Trzecią.
Bogdan z Opola
Jedynym warunkiem przynależności do AA jest chęć
zaprzestania picia…;
W moim rozumieniu i własnym odczuciu ta tradycja choć prosta w swoim tekście jest jednak trudna do zaakceptowania i zrealizowania , wracając pamięcią do czasów mojego picia zawsze oceniałem innych niżej niż wyżej, moja pycha miała bardzo silne korzenie w moim umyśle ….
Toteż uważałem ,że to inni maja problem z alkoholem a nie ja, że to nie ja mam problem z samym sobą,… Tylko że moja siła wyższa miała zupełnie inne zdanie na ten temat niż ja , i tak pokierowała moim życiem czego również nie mogłem lub nie chciałem zaakceptować ; była to dla mnie gorzka pigułka do przełknięcia , moja własna bezsilność wobec alkoholu i nie umiejętność kierowania własnym życiem ….Jak nie ja to kto?…Ale właśnie to dwie rzeczy przywiodły mnie pierwszy raz do AA ,bezsilność wobec alkoholu i nie umiejętność kierowania własnym życiem jeszcze wtedy ich nie rozumiałem i musiało wiele wody w rzece życia upłynąć zanim pojąłem te dwie rzeczy .. Tylko że na początku nie było tak łatwo, mimo ,że nie piłem już jakiś czas to chodząc na mitingi AA nadal wszystkich oceniałem , wybierałem sobie takie znajomości , które przyniosły by mi jakiejkolwiek korzyści , wszystko czym się wtedy kierowałem miało właśnie takie podłoże coś uzyskać dla siebie i jak najmniej dać od siebie..Idąc tą ścieżką , kierowany własnymi pragnieniami , prowadzony przez własne ego , daleko nie zaszedłem …Przestałem chodzić na mitingi , zabrałem się za odrabianie strat , już trzeźwy , pachnący , codziennie ogolony, lepiej postrzegany przez innych ..Ale taki sposób życia doprowadził mnie do tego ,że tylko odsunąłem się od AA , przestałem chodzić na mitingi , już AA nie było mi do niczego potrzebne , znalazłem kobietę byłem „szczęśliwy”…Tylko ,że tego szczęścia nie czułem w sobie..I tak naprawdę , kiedy stanąłem nad przepaścią i nie wiedziałem co mam dalej zrobić , ponieważ to szczęście , które miałem było tylko pozorne , dopiero jak mój związek się rozpadł , zapragnąłem szczerze zmienić swoje życie ….I po raz drugi swoje kroki skierowałem do AA , tylko że z głębokim poczuciem bezsilności . Zacząłem zmieniać swoje życie , poprosiłem o sponsora , praca na programie , czułem zmiany.
Słowo przynależność nabrało głębszego wymiaru , czułem się częścią tego AA , od której może coś zależeć,. I zależało , na jednym z mitingów roboczych na mojej grupie macierzystej poddano pod głosowanie jeden fakt , a mianowicie : czy osoby nietrzeźwe mogą być na mitingu , czy należy je „kulturalnie”wyprosić z sali…Odbyło się głosowanie , ja zagłosowałem kierując się zasadą jeśli wpadasz między wrony musisz krakać tak jak one. I wniosek przeszedł, głosy z sali się odzywały ,że to łamanie tradycji ale tak naprawdę nie miały one wpływu na przebieg głosowania . Swoją decyzje mojemu przyjacielowi , jednemu z oponentów wytłumaczyłem w bardzo prosty sposób ,że sam byłem na terapii i wiem jakie zagrożenie może nieść osoba pod wpływem alkoholu na mitingu gdzie są takie osoby..Tylko czy ja swoją decyzją nie naraziłem , takiej osoby na większe zagrożenie , a może nawet na utratę życia?Kim ja jestem żeby zabawiać się w Boga ? Kto mi dał takie prawo?…Takie pytania usłyszałem od mojego przyjaciela i szczerze się z nimi dzisiaj zgadzam nie mam prawa narażać nikogo , ani tym bardziej zabraniać mu trzeźwieć .AA dwa razy nie zamknęło prze de mną swoich drzwi , mimo moich różnych dewiacji , wynikłych z trybu mojego życia i nad używania alkoholu ..Ja sam nie jestem święty , więc tym bardziej nie mogę odgrywać takiej roli w życiu i w AA . W moim rozumieniu tradycja trzecia jest dla mnie młotem pneumatycznym na moją pychę , na brak tolerancji , i ignorancję, a stosowanie tej tradycji w życiu ma za zadanie zburzenie tego muru , który tak skrzętnie budowałem przez tyle lat swojego picia..Na dzień dzisiejszy staram się przełamywać własne opory i lęki , i jako pierwszy wyciągnąć pomocna dłoń do nowicjusza , który po raz pierwszy przychodzi na miting . Pomocne są mi również w tych działaniach moje doświadczenia , z czasów kiedy sam przystępowałem po raz pierwszy do wspólnoty Anonimowych Alkoholików , dzięki temu ,że nikt nie zamknął prze de mną tych drzwi dziś najprawdopodobniej mogę cieszyć się spokojniejszym życiem …I dzielić się tym w naszej wspólnocie z innymi.
PolubieniePolubienie