Alkoholizm pomoc – gdzie jej szukać i dlaczego w AA?

Z perspektywy członka wspólnoty jestem często świadkiem sytuacji pokutowania pewnych  dziwnych przeświadczeń o AA i ogólnie o tym, gdzie szukać pomocy w wyjściu z alkoholizmu, które na ogół nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Poniżej chciałbym odnieść się do niektórych z nich z mojego punktu widzenia.

1.Terapia jest lepsza.

Absolutnie nie mam zamiaru negować sensu terapii odwykowych, czy to w ośrodkach publicznych czy prywatnych. Sam przeszedłem przez jedną z nich i uważam że była pomocna. Nie oznacza to jednak, że jest to rozwiązanie bez wad.

Po pierwsze – za terapię trzeba słono zapłacić (prywatną) lub sporo na nią poczekać (publiczną). Nie każdy może sobie pozwolić aby wydać z miejsca kilka tysięcy złotych, a oczekiwanie kilka tygodni lub miesięcy na wolne miejsce w szpitalu czy innym publicznym ośrodku bywa często zadaniem jeszcze trudniejszym. AA pomaga od ręki i za darmo, do czego jeszcze później wrócę.

Po drugie – wszelkie terapie są prowadzone na ogół (choć oczywiście nie zawsze) przez „teoretyków”, ludzi doświadczonych w swej pracy, ale zdobywających wiedzę wyłącznie z książek. Dziś wiem, że nikt tak szybko i w pełni nie zrozumie alkoholika jak drugi alkoholik. Jeśli ten drugi zdrowieje już jakiś czas, naprawdę nie trzeba dużo więcej do szczęścia.  Z punktu widzenia nowicjusza, chyba też prościej zaufać komuś, kto sam wyszedł z tego piekła, niż komuś kto w teorii wie, jak powinno się to robić.

Wreszcie po trzecie – i tu doświadczenie najbardziej osobiste – terapia dla mnie była tylko punktem wyjścia. Dała mi praktyczne wskazówki jak nie pić, odwołując się na przykład do programu 24 godzin czy HALT, taką swoistą instrukcję obsługi. Problem w tym, że ma to niewiele wspólnego z osobistym rozwojem, rzeczywistą zmianą myślenia i postrzegania otaczającego świata. Innymi słowy, dostałem instrukcję obsługi wadliwej maszyny. Dopiero czynne uczestnictwo w AA i praca na programie 12 kroków pozwoliła, aby ta maszyna zmieniła się  w nowy, ulepszony model, świadom swoich rzeczywistych wad i zalet, rzeczywistych pobudek przeszłych i obecnych działań, świadom tego, na co ma wpływ, a na co nie. Dopiero ta druga „instrukcja” powoduje, że maszyna jest sprawna, co nie znaczy, że już nigdy nie zacznie się psuć – ale „czytanie” tej instrukcji ze zrozumieniem jest w stanie szybko wyeliminować niebezpieczeństwo.

Gwoli sprawiedliwości – zdecydowana większość terapeutów zdaje sobie sprawę z tej trzeciej zależności i zachęca pacjentów do korzystania z innych form pomocy po zakończonej terapii. W każdym razie ja dostałem jasne zalecenie, by regularnie uczestniczyć w mityngach AA i była to najlepsza rada, jaką mogłem wtedy otrzymać.

2. Ile to kosztuje?

Nic. Trzeba to powtarzać często, jasno i stanowczo. Uczestnictwo w mityngach AA i praca na programie 12 kroków nie kosztuje ani grosza.

Dlaczego?

Odpowiedź jest bardzo prosta. Dzieląc się swoimi doświadczeniami z innymi alkoholikami, zwłaszcza nowicjuszami, sami na tym korzystamy, w niematerialnym wymiarze.  Pomaganie innym ludziom zmagającym się z tym samym problemem jest dla nas wręcz niezbędnym elementem procesu zdrowienia. Krótko mówiąc, AA jest bezpłatne choćby dlatego, że nie ma tu typowej relacji dawca – biorca. Obie strony czerpią wymierne i niezaprzeczalne korzyści.

Warto tu dodać jeszcze aspekt natychmiastowej dostępności (w przeciwieństwie do bezpłatnych terapii). Przykładowo we Wrocławiu, codziennie, również w weekendy ,odbywa się po kilka mityngów. Niesiemy nasze posłanie i pomoc innym alkoholikom praktycznie bez przerwy.

3. Nie pójdę do alkoholików.

Często można po jakimś czasie usłyszeć od nowych członków wspólnoty, że od przyjścia na pierwszy mityng powstrzymywało ich wyobrażenie, że jest to spotkanie ludzi „wyglądających jak alkoholicy”, czy też nie do końca trzeźwych.

Większość z nas nie pije od lat, niemniej tworzymy szeroki przekrój pod każdym względem – stażu trzeźwości, wieku, wykształcenia, zawodu, hobby itp. Jestem przekonany, że każdy, jeśli nie na jednym, to na innym mityngu spotka kogoś, w kim dostrzeże swoje odbicie. Alkoholizm może upomnieć się naprawdę o każdego… A co do wyglądu – sam do dziś łapię się na tym, że gdy widzę czasem kogoś na otwartym mityngu po raz pierwszy, jestem przekonany, że ona/on nie może mieć problemu z alkoholem – po prostu mi „nie wygląda” i wcale nie chodzi o ubiór czy cerę. A po chwili okazuje się, że i ta osoba jest jedną z nas – z bagażem niełatwych doświadczeń, ale też gotową do niesienia pomocy innym alkoholikom.

Na marginesie – osoby pod wpływem alkoholu na ogół też mają możliwość przyjścia na mityng, w końcu one też potrzebują pomocy. Jedyne ograniczenie w takiej sytuacji to brak możliwości zabrania głosu na spotkaniu.

4. AA to sekta.

Z tym mitem najtrudniej dyskutować, jako że w największym stopniu jest on obciążony  subiektywną, indywidualną oceną  – co pachnie sektą, a co nie. W każdym razie ja osobiście nawet na pierwszym mityngu nie czułem się jakbym trafił do „sekty”. Paląca się świeca i modlitwa o pogodę ducha nie przeszkadzały mi, istotniejsze było poczucie, że trafiłem do ludzi, którzy mają te same problemy, za nic mnie nie potępią, a bez zastrzeżeń akceptują. Do życzliwych, otwartych ludzi, którzy dziś wyglądają na szczęśliwych, i zazwyczaj tacy są. Nadal brzmi sekciarsko? Cóż, bez tego masa ludzi i ich rodzin byłaby dziś nieszczęśliwa…

Piotrek