Zapiłem

Już było dobrze, już wyszedłem z alkoholowego tunelu, gdy nagle znowu wpadłem w czarną dziurę. Zapiłem po 2 i pół letnim trzeźwieniu.

Nie mam talentu literackiego, więc poprosiłem przyjaciela AA, aby spisał w ludzkim języku, to co powiem.

Moim dnem okazała się utrata rodziny. Gdy doszło do mnie co straciłem, zapragnąłem przestać pić, aby próbować odzyskać tych, których kochałem. Odwyk, terapia i w końcu Wspólnota AA. Tu poczułem się znacznie lepiej, bo znalazłem takich jak ja rozbitków życiowych. Wszyscy coś straciliśmy. Nie namawiano mnie długo na znalezienie sponsora, z którym mógłbym przerobić Program 12 kroków. Na początku myślałem, że to proste, no skoro tak wielu przeszło ten etap, to dlaczego nie ja.

Z Krokami 1-3 nie miałem trudności, ale Krok 4 powalił mnie. Dopiero wtedy przekonałem się, jaki naprawdę jestem i co było prawdziwym powodem moich niepowodzeń życiowych. To mój potworny egoizm i chęć bycia lepszym od innych. Najpierw alkohol pomagał mi w poczuciu wyższości. Potem zobaczyłem, że mnie skłócił ze światem. A tak naprawdę – o czym przekonałem się w Kroku 4 i 5 – to nie alkohol był przyczyną zła w moim życiu. To ja sam byłem przyczyną.

Przerobiłem ze sponsorem Program, zacząłem żyć życiem Wspólnoty na ile mogłem sobie pozwolić w czasie wolnym od pracy. I byłem coraz bardziej zadowolony z siebie, że nie piję, że trzeźwieję. Zacząłem myśleć o poznaniu Tradycji Wspólnoty. Niestety nie zauważyłem, że coraz bardziej popadam w pychę. Dopuszczałem do sytuacji, gdy alkoholu było dużo w mojej obecności. Sam nie piłem, ale patrzyłem jak inni pili. Byłem w swojej pysze pewien, że mnie picie już nie grozi. Zapomniałem, co napisał Bill, iż alkohol to wróg podstępny.

No i przyszedł ten dzień. Byłem na delegacji. Wieczorem poszliśmy zjeść kolację w restauracji. Kolacja dobra, towarzystwo miłe, ja zadowolony, więc… dlaczego nie może być mi jeszcze lepiej. Przeprosiłem znajomych, wyszedłem na ulicę. Po drodze do restauracji widziałem sklep z alkoholem, więc zaraz tam się skierowałem. Kupiłem pół litra czystej i małą wodę mineralną. Wyszedłem ze sklepu, wylałem wodę a wlałem tam alkohol. Dzięki temu mogłem popijać idąc ulicą. Na szczęście na tyle panowałem nad sobą, że nie wypiłem na raz całej zawartości, ale w przeciągu kilku godzin. Gdy brakło mi alkoholu chciałem iść po następną dawkę. Chyba jednak moja Siła Wyższa walnęła mnie w głowę, bo położyłem się spać. Rano obudziłem się na wpół trzeźwy i w potężnym dole psychicznym. Było mi potwornie wstyd, byłem wściekły na siebie, najchętniej bym się zapadł pod Ziemię.

Od razu też zacząłem się wszystkiego bać, a to spotkania ze znajomymi, a to tego, aby nie zadzwonił telefon, a to, że się wyda w pracy, że znowu się napiłem alkoholu, bałem się jazdy powrotnej i bałem się pozostania w obcym mieście. Zadzwoniłem do sponsora i z płaczem przyznałem się do zapicia. Kazał mi się wziąć w garść, doprowadzić do porządku i nie rozpamiętywać w tym momencie przeszłości. Zaraz po powrocie miałem się z nim spotkać. I spotkałem się.

Opowiadam to wszystko ku przestrodze, aby niezależnie od wszystkiego, zawsze uważać na alkohol, bo jak znajdzie się zbyt blisko nas – zaatakuje, a wtedy przegrywamy. Teraz wiem, że nie mogę sobie pozwalać na myślenie, że alkohol mi nic nie zrobi. Może mi zrobić, gdy tylko stracę czujność.

 

AA z Polski

 

p.s. przerzucam swoje prawa autorskie na Bogdana z Opola, który spisał moje zwierzenia.

Dodaj komentarz