M. – Tradycja I

Tradycja I

Wersja krótka: Nasze wspólne dobro powinno być najważniejsze; wyzdrowienie każdego z nas zależy bowiem od jedności anonimowych alkoholików.

Wersja pełna: Każdy członek Wspólnoty Anonimowych Alkoholików jest tylko małą cząstką wielkiej całości. AA musi trwać nadal, bo inaczej większość z nas zginie. Toteż nasze wspólne dobro znajduje się na pierwszym miejscu. Ale dobro jednostki jest tuż za nim.

Kiedy trafiłem do AA i słyszałem o tradycjach uważałem w duchu, że to strata czasu. Po co ludzie o tym w ogóle rozmawiamy? Ja tu chcę trzeźwieć, robić program – 12 kroków a nie jakieś tradycje dla „dinozaurów”. Nie interesowało mnie to wcale i w duchu potępiałem tych, którzy się tym zajmują a w najlepszym wypadku wyłączałem się na mitingach i nie słuchałem na ten temat.

Po kilku miesiącach pobytu we wspólnocie zauważyłem pewien trend. Część osób „na programie” wręcz szydzi z grup i osób, które nie są na programie. Słyszałem nie raz epitety w stylu: oni nie zdrowieją, to koło gospodyń wiejskich, zacofańce itp. Z drugiej strony na tych co „na programie” słyszałem: oszołomy, sekciarze, gdzie są Ci na programie skoro nikogo chętnego do służby nie ma itp. Zauważyłem, że od takich „tekstów” na mitingach robi się gorąca, nieprzyjemna i wroga atmosfera. Ludzie zaczynają się kłócić, polemizować, obrażać. Przestają przychodzić, zmieniają grupy. Nie podobało mi się to. Nie było to zgodne z podstawowymi wartościami, które już przyjąłem na samym początku przerabiania programu: tolerancja, brak uraz, zrozumienie, brak egoizmu itp. Na jednym z takich mitingów podczas właśnie takiej dyskusji zabrałem głos. Czułem, że siedzę w grupie na której część osób czuje się lepsza tylko dlatego że robi program, przez co w świat wysyła informacje, że tu na tej grupie są jacyś „lepsi” alkoholicy i zamiast przyciągać ludzi zwyczajnie ich odpychamy swoją pychą. Powiedziałem wtedy, że bardzo bym prosił aby nie dzielić AA na grupy lepsze i gorsze. Na grupy na programie i bez programu. Na młodych „gniewnych i dinozaury”. Grupy są po prostu różne. I to dobrze! Dzięki temu mamy różnorodność i każdy znajdzie coś dla siebie. Jeśli zaczyna Ci się nudzić na danej grupie, pójdziesz gdzieś indziej i spotkasz coś i kogoś innego. Nie ma jednej dobrej drogi zdrowienia, istnienia grupy, przerabiania kroków, korzystania z terapii. Mimo różnić wszyscy ludzie i wszystkie grupy tworzą AA. Po moich słowach zapadała cisza. Przestali się kłócić. Potem przez długi czas takie dyskusje nie pojawiały się. Zapanowała jedność.

Różne jeszcze widziałem sytuacje na grupach. Najczęściej dochodzi do różnic w poglądach i wymiany zdań n tematy związane ze scenariuszem mitingu – pytania o trzeźwość, kapeluszem – przejadać nie przejadać, wpuszczać pod wpływem czy nie wpuszczać, czy dość drażliwy temat „powiązania” grup AA z salkami koło parafii.

Mimo różnić AA trwa nadal. Może nie jest idealne, może ludzie popełniają błędy, może nie wszyscy znają tradycje, koncepcje i kroki. Ale to działa. Jestem przedsiębiorcą od 15 lat i na podstawie moich doświadczeń z pracy wiem, że Polacy mają problem z dbaniem o wspólne dobro bo dla Polaka najważniejsza jest wolność. Dlatego jak patrzę jak działa AA to jestem w totalnym szoku. Bardzo pozytywnym szoku. Jest to dla mnie FENOMEN. Nie ma szefów, nie ma procedur, nie ma kierowników, nie ma przymusu, nie ma wypłat obowiązkowych, listy obecności nie ma, nie ma …. a jednak jest. Działa, spotykamy się, rozmawiamy, lubimy się, czasami się obrażamy, ale wracamy. Składamy się. Pełnimy służby. Sponsorujemy. Jest literatura. Jest kolportaż. Ktoś prowadzi miting. Ktoś robi kawę. Ktoś sprząta. Ktoś zbiera pieniądze. Ktoś idzie na zakupy. Głosujemy. Modlimy się. Ktoś organizuje warsztaty gdzieś tam. Ciągle jakieś spikerki się odbywają. Ktoś drukuje ulotki. Ktoś chodzi na służbę na telefon alarmowy. Ktoś niesie posłanie w więzieniu inni w ośrodkach terapeutycznych. Ktoś działa w regionie a jeszcze inni w służbach krajowych. Nie przychodzisz przez ileś tygodni na mitingi, wracasz a oni dalej tam siedzą :). Pytam się jak to możliwe? Polacy jednak potrafią? Alkoholicy potrafią 🙂 !!!. To jest dla mnie niesamowite obserwować jak to działa. Obserwować ale też w tym uczestniczyć. To wielka sprawa. To wielkie wspólne dobro, którego nie można zmarnować.

Miałem to szczęście (choć przez pewien czas uważałem że to wielkie nieszczęście), że miałem „twardego” sponsora. Przycisnął mnie porządnie. Dawał zadania, pilnował, zabierał ze sobą na niesienie posłania, dużo rozmawiał, dużo czasu poświecił, dociskał do służb. Teraz wiem, że właśnie mi to było potrzebne. Dobrze że tak było. Dzięki temu, że wszedłem w to mocno czuję się odpowiedzialny za działanie wspólnoty. Lubię robić coś dla innych i dla wspólnoty. Sprawia mi to ogromną satysfakcję.

To wszystko o czym napisałem to właśnie jest dla mnie wspólne dobro. To wszystko. Ludzie, każdy element, każda służba, każde działanie. To właśnie jest dla nas alkoholików najważniejsze i to musi trwać. To musi istnieć. Te działania muszą się dziać. Ciągle, nieprzerwanie, przez cały czas. Każdy element jest ważny i dla każdego elementu muszą się znaleźć osoby, które załatwią to co trzeba. Gdyby takich ludzi nie było ja również nie otrzymałbym pomocy. Ani ja ani miliony ludzi na całym świecie.

To jest wspólne dobro. Trwanie i działanie tej wspólnoty. Przekazywanie. Współdziałanie. Służby. Przyjaźń. I miłość. A czasami kłótnia ale dalej trwamy. Dalej płynie nasze wspólne dobro.

Dlatego poza zaangażowaniem, służbą i działaniem trzeba mieć szczególnie na uwadze i zawsze zabierać głos w sprawach, które mogą doprowadzić do rozłamu. Do braku jedności. Jedność jest najważniejsza. Z racji tego, że jestem chrześcijaninem wiem również że Jezus stawiał jedność wspólnoty na pierwszym miejscu. Wiedział, że to podstawa funkcjonowania każdej wspólnoty. „Królestwo” wewnętrznie skłócone nie może przetrwać. W przypadku AA jest tak samo. Każdy przypadek dzielenia nas na dobrych i złych, na mądrych i głupich, na biednych i bogatych, na lepiej zdrowiejących i źle zdrowiejących itp. powinien być powstrzymywany, tłumaczony i wspierany czytaniem treści tradycji pierwszej i przypominaniem co jest najważniejsze.

Wszystko jednak zaczyna się w nas – czyli pojedynczych członkach wspólnoty. Aby jedność trwała i aby nasze wspólne dobro trwało rozwijało się i działało skutecznie musimy pracować nad sobą. Nie znaczy to że nie możemy popełniać błędów – możemy – ale musimy się jak najszybciej do nich przyznawać i naprawiać to co popsuliśmy. Musimy pracować przede wszystkim nad swoimi wadami. Egoizmem, nietolerancją, urazą, pychą itp. Musimy rozwijać nowe wartości, takie jak: cierpliwość, pokora, przyjaźń, koleżeństwo, bezinteresowność.

Zastanawiałem się nad tym jakim jednym słowem podsumowałbym tradycję pierwszą. Przychodzi mi do głowy tylko jedno słowo: SŁUŻBA. To ona działa chyba najlepiej na jedność wspólnoty i budowę wspólnego dobra. Gdyby nie służba chyba nie było by nic? Służba na rzecz innych ludzi i na rzecz całej wspólnoty.

Dopiero poznaję tradycje i świadomie ich na pewno nie stosuję – od teraz będę miał na uwadze na pewno tradycję pierwszą. Zapoznam z tą zasadą swoją rodzinę i będziemy starali się właśnie tak działać. Już może troszeczkę postępujemy zgodnie z tą zasadą. Pełna znajomość tej tradycji pozwoli nam wychodzić szybciej i lepiej z kryzysowych sytuacji, konfliktowych. Uchroni nas przed błędami, które mogłoby zabrać nam jedność którą mamy.

W swojej firmie zawsze miałem na uwadze wspólne dobro i przetrwanie firmy. Prowadzę ją już 15 lat. Wiem, że mam w firmie problem z jednością. Bo istnieje w niej pewien podział, który sprawia, że firma nie funkcjonuje najlepiej. Nie miałem świadomości tego. Ale jak to w naszym życiu alkoholików – siła wyższa uznała, że akurat teraz mam poznać tradycje abym w końcu mógł zrobić z tym porządek mimo lęku, który przed tym odczuwam. Wierzę, że doprowadzenie do jedności uwolni potencjał, który był w ten sposób zakryty.

W taki sposób rozumiem tradycję pierwszą i najważniejsze jej elementy. Wspólne dobro i jedność.

M.

Dodaj komentarz