Krok za krokiem, stopień za stopniem wydobywałem się z przepaści.
- Powoli, systematycznie, bez brawury – napominał mnie mój opiekun.
Czasem ślizgałem się na pochyłości, musiałem powtarzać kroki, które przed chwilą zrobiłem. - Nie poddawaj się, walcz o swoje życie, nie jesteś sam, ja ci pomogę – słyszałem. Wreszcie stromizna drogi złagodniała. Już nie musiałem wkładać całego wysiłku we wspinaczkę. Rozejrzałem się dookoła – widok był niesamowity. W pierwszym brzasku świat wokół wyglądał zachwycająco. Wszystko widziałem ostro, dokładnie, kolorowo… Piękny świat, mój świat. Moja nagroda za wysiłek, pot i łzy. Jeszcze kilka kroków, już bez wielkiego wysiłku, ale rozważnie i spokojnie. Wreszcie wyszedłem na płaski teren wierzchołka. Na szczycie stał krzyż. Mocny, solidny, zdolny przetrwać wichry i burze. Kto go tu ustawił? Z jakiej okazji? Do podstawy krzyża uwiązana była lśniąca lina, na której opuścił się do mnie ratownik. Teraz zwijał ją i uśmiechał się przyjaźnie. To solidne zamocowanie i dobra asekuracja. Niejeden raz się sprawdziła – powiedział. Wśród skalnych bloków na szczycie znaleźliśmy zaciszne miejsce. Ze swego plecaka przewodnik wyjął prowiant. Przy jedzeniu udzielił mi wskazówek, jak iść dalej, którędy bezpiecznie wrócić do wioski.
- A Ty nie wracasz na dół? – spytałem.
- Mój dyżur jeszcze się nie skończył – odpowiedział.
- Jestem Ci ogromnie wdzięczny, nawet nie wiesz jak bardzo! Uratowałeś mi życie, chcę Ci się odwdzięczyć – słowa cisnęły mi się na usta, ale czułem, że to nie wystarczy, żeby oddać moje uczucia. – Chcę, żebyś był moim przyjacielem…
- Jestem i będę twoim przyjacielem – odpowiedział. – A swoją wdzięczność skieruj ku innym, potrzebującym pomocy. Tak, jak zrobili to Twoi poprzednicy. To mnie najbardziej ucieszy – uśmiechnął się i wskazał gestem wielki kamień obok. Wcześniej byli tu inni. Na głazie ktoś wyrył inicjały: AA i datę, teraz już nieczytelną… Poczułem wzruszenie, sympatię i wspólnotę z tymi, którzy przeszli podobne przygody przede mną. Wiedziałem, że kolejne niespokojne serca też podążą tą drogą. W duchu życzyłem im szczęścia, odwagi i mądrości. Rysiek z grupy Żelazna
Fragment opowiadania , które napisał Ryszard , z grupy „Żelazna”, z Wrocławia. Całość znajdziecie w zakładce „dedykowane nowicjuszom”.
Autorem rysunków jest Max z Oławy.